piątek, 27 września 2013

Flomar 390 vs Inglot 960

Flomar 390
Pojemność: 11 ml
Cena: 6 – 10 zł
Dostępny: na wyspach Flomar i stronie internetowej http://www.flomar.com.pl
Finisz: frost/shimmer



Kolejny lakier firmy Flomar, tym razem srebrny z wykończeniem drobinkowym (shimmer) lekko przełamanym na frostowe, czyli takie gdzie mniej lub bardziej widać pociągnięcia pędzla. Dobrze wygląda już pierwsza warstwa, ale do pełnego krycia potrzebne są dwie warstwy. Schnie szybko. Lakier długo się utrzymuje bez odprysków, do 4 dni, ale po dwóch dniach traci odrobinę swojego blasku. Zmywanie nie jest problematyczne, nie barwi płytki ani nie rozmazuje się na skórkach.








Inglot 960
Pojemnośc: 15ml
Cena: 20 zł
Dostępny: na wyspach Inglot
Finish: shimmer
Firmy Inglot przedstawiać nie trzeba. Numer 960 to najbardziej srebrny lakier obecny na wyspach w tej chwili. Szukałam czegoś z myślą o zabawach karnawałowych i sylwestrowych. Niestety trochę się zawiodłam. Lakier ma wykończenie drobinkowe,  ładnie błyszczy w sztucznym świetle. Konsystencja moim zdaniem jest odrobinę za rzadka, bo lakier wręcz wylewa się na skórki i trzeba nakładać go ostrożnie. Oprócz tego dobre krycie uzyskuje się dopiero trzecią warstwą, ale dopiero po czterech mamy pewność, że nigdzie nie prześwitują białe końcówki paznokci. Przez to cały proces malowania trwa zbyt długo, lakier schnie dłużej niż np. Flomar. Dla mnie 4 warstwy to za dużo, zazwyczaj zanim lakier wyschnie zdążę do czegoś dotknąć i trzeba zaczynać od nowa, a sam lakier wygląda jak gruba warstwa na paznokciu, jak hybryda.  Utrzymuje się dobrze do 3 dni, później pojawiają się odpryski. Zmywa się łatwo i nie barwi płytki paznokcia ani skórek.  Najbardziej zawiodło mnie to, że tak słabo kryje, za 20 zł spodziewałam się czegoś innego. Mimo wszystko, nie jest to zły lakier, ale trochę za drogi.
Wybierając między  tymi dwoma lakierami, na sylwestrowe szaleństwo raczej wezmę ze sobą Flomar 390. Ma więcej blasku i jest odrobinę jaśniejszy. A Wam, który podoba się bardziej?

środa, 18 września 2013

Omlet ze szpinakiem

Sposobów na omlet jest co najmniej tyle ilu jest kucharzy. Każdy dodaje to co lubi najbardziej, zawija, składa inaczej lub w ogóle. W tym poście znajdziecie moje dwie ulubione omletowe opcje.
Dziś użyłam świeżego "baby" szpinaku, ale równie dobrze sprawdza się szpinak mrożony (w liściach). Wymaga jedynie trochę więcej czasu.
Smacznego!


Sposób 1:
1 porcja
·         2 jajka
·         Szczypta soli
·         Pieprz
·         30 g baby szpinaku
·         ½  małej cebuli
·         10 g startego sera (parmezanu, Grana Padano, Dziugasa)
·         15 g masła
·         1 łyżka zimnej wody

Na malutkiej patelni rozpuszczamy połowę masła. Wrzucamy pokrojoną w drobną kosteczkę cebulę, podsmażamy kilkanaście sekund i dodajemy szpinak i szczyptę soli, zmniejszamy ogień.
W międzyczasie ścieramy ser (ja używam obieraczki do warzyw, by uzyskać dłuższe i grubsze płatki).
Jajka wbijamy do miseczki, dodajemy szczyptę soli, świeżo mielony pieprz, połowę sera i jedną łyżkę zimnej wody. Mieszankę roztrzepujemy trzepaczką lub widelcem i zostawiamy na chwilę. Rozgrzewamy drugą patelnię i rozpuszczamy pozostałe masło. Gdy patelnia będzie gorąca wlewamy masę jajeczną, czekamy 10-15 sekund i zaczynamy poruszać patelnią tak by omlet odkleił się od niej.

Gdy  na wierzchu omleta zostanie cienka warstwa nieściętej masy dodajemy szpinak na jedną połowę i pozostały ser na drugą.



 Teraz można pomóc sobie łopatką i zawinąć omleta lub złożyć na pół albo poruszając patelnią od i do siebie omlet sam się zwinie i pozostanie nam już tylko zsunięcie go na talerz i skonsumowanie.



Sposób 2:
1 porcja
·         2 jajka
·         Szczypta soli
·         Pieprz
·         60 g baby szpinaku
·         ½  małej cebuli
·         25 g sera feta
·         15 g masła
·         1 łyżka śmietany (wg uznania, ja lubię dodawać kremówkę 30% lub 36%, można również zastąpić mascarpone)

Postępujemy jak w przepisie  „sposób 1” pomijając ser typu parmezan. Pod koniec smażenia szpinaku dodajemy do niego  1-2 łyżki śmietanki, mieszamy i dodajemy pokrojoną w małą kostkę fetę.
Przy takiej ilości farszu najlepiej sprawdza się złożenie omleta na pół.



wtorek, 17 września 2013

Flormar 418






Pora zacząć :)
Pierwsze lakiery jakie Wam pokażę to Flormar. Buszując w warszawskiej Promenadzie natknęłam się na wyspę tej firmy, a Pani skusiła mnie promocją 5 lakierów za 30 zł, więc rzuciłam się w wir wybierania. 
Jako że za oknem pogoda już bardziej jesienna niż wakacyjna jako pierwszy zagości tu lakier nr 418.

Flormar 418
pojemność: 11 ml
cena: 6-10 zł 
dostępny: na wyspach Flormar i stronie internetowej http://www.flormar.com.pl/
finish: shimmer 


Największy problem mam z określeniem koloru. Widzę nuty szarego, zgaszonego brązu i śliwki. Jakkolwiek go nie nazwać jest bardzo jesienny. Ciemny, acz dzięki drobinowemu wykończeniu, nie jest ponury i przyciąga wzrok.
 Maluje się nim bardzo dobrze (niech nie zwiedzie Was lakier na moich skórkach, winić za to trzeba moje umiejętności, nie konsystencję lakieru ;) ). Pierwsze zdjęcie przedstawia jedną warstwę, która w zasadzie wystarcza – kryje od razu. Dalsze zdjęcia to już dwie warstwy, nie ma większej różnicy.
Pędzelek standardowy, prosty i wygodny w użyciu. Jedyna rzecz, która nie do końca mi pasuje to kształt nakrętki, czasem trzeba się z nią pobawić zanim dobrze się ją chwyci.
Lakier schnie szybko – pierwsza warstwa to kwestia kilkunastu sekund,  druga odrobinę dłużej. Utrzymuje się bez odprysków do 3 dni przy intensywnym eksploatowaniu dłoni ;). Często noszę gumowe rękawiczki, dużo zmywam, a na dodatek moje paznokcie są bardzo miękkie, wyginają się, więc 3 dni to naprawdę świetny wynik. Połysk bez topcoat’a nieco zanika po dwóch dniach, ale lakier wciąż pięknie się prezentuje.
Łatwo się zmywa i nie barwi płytki.
Mimo, że zazwyczaj nie maluje paznokci tym samym lakierem przez kilka dni pod rząd, ten urzekł mnie swoim niecodziennym odcieniem, śliwkowym połyskiem i tym, że tak świetnie pasuje do wrześniowej pogody ;)

Macie już jakieś doświadczenia z lakierami firmy Flormar? Jak oceniacie moją pierwszą recenzję? Podzielcie się ze mną swoimi uwagami J
M.

sobota, 14 września 2013

Pierwsze koty

Witam serdecznie w pierwszym poście mojego pierwszego bloga :)
Nigdy nie była fankom tego typu stron, do momentu, w którym "poważnie" podeszłam do gotowania. Do niedawna wystarczały mi książki kucharskie i zeszyt z przepisami mojej Mamy, ale z każdą kolejną potrawą nachodziła mnie ochota na więcej i inaczej.


Tak samo z paznokciami. Bardzo długo obgryzałam i nigdy nie interesowały mnie lakiery. W końcu stoczyłam nierówną walkę z nałogiem/przyzwyczajeniem, co pomogło mi odkryć, że malowanie paznokci daje mi taką samą frajdę jak gotowanie i częstowanie :)
Na talerzu i na paznokciach nie lubię nudy. Eksperymentuję, zmieniam i poprawiam. Kuchnia to jedyne miejsce, w którym zawsze byłam perfekcjonistką. Teraz wiem, że od przypalonego jedzenia bardziej irytuje mnie nierówno pomalowany paznokieć ;)


Tu będę się z Wami dzielić przepisami na różne smakołyki jak i recenzjami i pomysłami na nieco szaleństwa na dłoniach. Liczę też na Wasze porady i pomysły, a na początku na odrobinę wyrozumiałości, dopiero zaczynam :)